Ile to trzeba gracji, żeby przekonać do tego, czego nie było, - błogim głosem ssiesz prawdę z brudnych kałuż fantazji, jakiej karmy, żebyś trawiona brakiem namiętności przestała kąsać, oblizując głodne usta, - zakochane dusze mają swoje niebo z zakazem wstępu dla twojego imienia ile musiałaś zrzucić różanych płatków, żeby ukazać się narcyzem, - w ogrodzie z marzeń tulipan nie wygładzi pomarszczonej natury jakich ramion ci trzeba, że tak szarpiesz te zajęte... ile polotu, żeby dogonić anioła skoro sam diabeł już cię nie chce pieścić słowem ile w tobie fałszu, że opuścili twoją twierdzę ci, co oddali za ciebie honor
I tylko jednego orgazmu - żebyś znowu stała się porządną kobietą.
Czytałam 5 razy, bo mnie te...płatki róż.... zaniepokoiły ;) z wiadomych powodów ;)
Ale pamiętam, kiedy ja zrzucałam swoje, w atłasowej pościeli, byłam pewna tego co mówię, a powiedziałam wówczas..." kocham Cię " ;))) i...schowałam różane...kolce, bo w tym wyznaniu, za grosz nie było... gracji, a jedynie drżące z obawy usta ;))))