Padał deszcz, a jego dusza cichutko szlochała
Szlochał, bo pragnie zrozumienia
Jakiego mu nikt dać nie może
A nikt nie może, bo ludzie nie potrafią go zrozumieć
Więc zamknął się w sobie
Wszystkich trzyma na bezpieczną odległość
Nie za blisko, nie za daleko. Tak dobrze
Podejmował się działań, za które później się nienawidził
Wiódł haniebne życie
Nadal wiedzie, wciąż robi coś, za co się później nienawidzi
On nie chce tego robić, nigdy nie chciał
Ale... nie jest w stanie zatrzymać tego błędnego koła
Już sam nie wie kim jest
Nie ma marzeń, planów, wartości, aspiracji
Jego życie to okres wegetacji
Jest już zmęczony i tylko czeka
On, pozostawiany sam sobie, czeka na śmierć
Która pewnego dnia przyjdzie po niego
Jest tego pewny