Pomimo tego,że nie zarabiał w nowej pracy dobrych pieniędzy, czuł się spełniony. Nie wracał do domu i nie narzekał wręcz przeciwnie, wylewał słowotokiem pasje jaką powodowała ta praca. To już kolejny raz, kiedy szedł pod prąd wedle swoich marzeń, a nie tego co jest potrzebne. Ciągła krytyka,że mało zarobi, za nim zaczął pracować już mu wyliczyli ile zarobi, jak mało. Ale co z tego. To on kładł się spać spełniony, wstawał uśmiechnięty. Może i praca też nie była jego Mount Everestem marzeń, ale doskonale wiedział,że to droga, którą musi podążać, wbrew wszystkim krytykom.Od zawsze wiedział,że w pewien sposób był inny, nigdy nie chciał tego robić co musiał tylko co chciał, wyda się z perspektywy trzeciej osoby szczeniackim zachowaniem, może i tak nawet jest. Był jak Lennon w pewnym sensie, nie chciał być kimś, policjantem, księgowym, chciał być po prostu szczęśliwym. Czuł się ostatnimi czasy nierozumiany, nie mógł z nikim porozmawiać. Nikt nie miał już w swoim słowniku słowa "pasja", każdy stał się zaprogramowanym robotem. Tego się bał najbardziej,że taki też się stanie.