Nie pamiętam dokładnie jak to było z tym cytatem, ale był on na końcu książki kiedy on wraca do ukochanej (nie pamiętam czy mówię prawdę bo naprawdę dawno to czytałem) i okazuje się, że jej nie ma, że już tam nie mieszka czy coś i odchodząc wymawia te słowa jakby w pustkę czy może do samego siebie.. Ten cytat idzie za mną odkąd go przeczytałem i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go powiedzieć i to szczerze..
Tak, ja sam podjąłem pewne kroki do swojego szczęścia, wbrew zasadom , które wyznaczyli piewcy Boga Katolickiego, czyli wziąłem cud we własne ręce, ale naprawdę modlitwa, myśl, nastawienie miały w tym wszystki ogromną rolę. Wiara to indywidualna droga człowieka jest, ale na kązdej jest Bóg.