Niektóre obszary mojego serca przypominają starą facjatkę na strychu... Rzadko tam wchodzę... Może dlatego, że boję się pająków, a tam od dawna wiszą nigdy nie omiatane pajęczyny...
Jest maleńkie okno, w którym wisi pożółkła firanka... Stara szafa, w której nie do końca wiadomo, co się ukryło. I sekretarzyk... Pełen maleńkich szufladek... W jednej dawno schowałam wspomnienia dobrych chwil... Nie zaglądam do niej, bo było ich tak niewiele... Boję się, że gdy ich dotknę - znikną... W drugiej miejsce swe znalazły pofragmentowane i nigdy nie dokończone myśli... Nie otwieram jej ze strachu, że zgubię się pośród nich... Kolejna pełna jest marzeń, w których spełnienie już dawno przestałam wierzyć... Nie sięgnę po nie... Strach przed żalem niespełnionych marzeń mi nie pozwala... Ostatnia szufladka ma zamek... Nie pamiętam kiedy wyrzuciłam do niej klucz... Tam schowałam myśli, marzenia i wspomnienia, o których nie chcę pamiętać. Już jedno spojrzenie na maleńką dziurkę od klucza boli wystarczająco mocno... Pozostałe szufladki są puste... Jakby czekały na kolejne skrawki myśli, uczuć, marzeń, chwil... W jednej tylko zawieruszyło się kilka kartek wyrwanych z zeszytu i tępy ołówek, kuszący miękkością kreski rysowanej na papierze...
Może powinnam usiąść? Sięgnąć po ołówek. Otworzyć szufladki. Wreszcie odkurzyć i uporządkować swoje serce...