... najwierniejszy przyjaciel, najbliższa rodzina, dający najszczersze i pełne wsparcie i zaufanie... szczęśliwy ten, kto kogoś takiego znajdzie... a najszczęśliwszy ten, kto znajdzie to wszystko w mężu lub żonie...
Paradoks rzeczywistości polega jednak na tym, że nie zawsze przyjemne znaczy mądre i mające sens, zaś dążenie sensowne nie musi był bezwzględnie skojarzone z odczuwaniem stanu błogości. Na te dwie abstrakcje można patrzeć w wymiarze odwiecznej kontrowersji w temacie szczęścia, optymizmu i nieszczęścia czy pesymizmu. Polemika między zwolennikami hedonizmu i eudajmonizmu sięga znacznie wcześniej niż czas greckiego „złotego wieku”. Wyobrażenie stoickiej eudajmonii czasem nie ma zbyt wiele wspólnego z sensorycznym odczuciem przyjemności. A Miarą zadowolenia jest osiąganie tego, co warte jest starań, czyli wszystko to, co zgodne jest z naturą, z dajmonem, dziś powiedzieć można – z prawdziwym „ja”. A zatem „szczęście krainy eudajmonii” to życie autentyczne, spełnione, wykorzystujące – na ile to możliwe – potencjał tkwiący w człowieku.