Martwe liście
Zakładki książki, jak kruche wstążki,
Szelestem wspominają jesień
Złocieniem chwilowych wskrzeszeń,
bez wilgotnego życia miąższu.
Skruszone czasem grzybobranie
Wyrwane słonecznym dniem.
W pajęczynie nitkowatych mgnień
Wciąż drogie te koronki tanie.
W pył mielone ciągłymi krokami
Darowane z gracją piękno,
Lub miłość zerwana z człowieka
Gniewnymi wichrami.
Na zawiłej losu dróżce
Dziecięcych śmiechów skarby,
Wyrżnięte wahadłem karby,
Cmentarnie wierne kruszce.
Na półkach, w tłumie gadatliwych stron,
Cenniejsze od całego regału,
Milkną pomału
Jak skuty lodem, dziki gon.
Quid Quidem
42 082 wyświetlenia
584 teksty
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!