z za drzwi, dochodząc do dłoni twych wspaniałych, czaję się tuż za wyremontowanymi brązowymi drzwiami wiem jak to zrobić i pragnę przechylić ukos, lecz tak jakoś godzinami stoję podglądając przez szparę
uśmiech twój szczery, błysk w oczach, wesele, radość patrzę na pracę z pełnym oddaniem, chcę wejść lecz szkoda utracić tego widoku, kiedy o niczym nie wiesz, a ja mam radość obydwu naszych serc
stoję więc skromnie i podsłuchuję szepty cudownych słów widzę rozmowy łkania i gromy, burzy piaskowej skutki kiedy to wszystko gładkie i proste, wiatru kocami okryte jedynie ty się zupełnie nie zmieniasz, wciąż pozostając