li
wypachniły się wrzosów
szerokie przedpola
może dla mnie
a może dla ciebie
może dla wiatru
co nocną czernią
pod nogi nam zionie
chmurze rozlegowiska
porozlewanym błękitem
bawiły się nań
słońce złotem
i mandaryną
umknęło
chmurkowym posagom
minęło
i zawisł na drzewach
wiatr
co czernią najczystszą
owiał mój świat
a słońce
na wygnanie skazał
tylko my dwoje
w te same uczuć
kolory
obleczeni na niewpół
przymierzałem wieńce
z gwiazd
ale zgasły
starałaś się dopasować
diadem
z rogu księżyca zrobiony
lecz nie mogłaś go wpleść
w przenikalne włosy
mokra
stała się ziemia
smutny
wydał się świat
zawył
żałośnie wiatr
jak do księżyca
samotny wilk
do zamkniętych
od zawsze drzwi
naszych serc
nieustannie czekam
gotowy
spakowany
z bagażem moich marzeń
nad morskim brzegiem
z mokrym od fal
plecakiem
z mokrą od łez
duszą