Wychodząc z Twojej komnaty zapomniałam kilku słów gestów i na parapecie została garść dotyków wymieszana z uśmiechami a resztki zapachu mojego szamponu snuły się gdzieniegdzie wśród pościeli nie uprzątnąłeś tego jeszcze a już Ona będąc blisko ocierała Ci łzy i dobrze bo ja tylko zawracać myśli porządne w Twej głowie lubiłam i roztrzepywać beztrosko rozplanowywanie latać z piór puchami na morzach błękitu
ja miłości Ci wieńce wić chciałam z kwiatów co przy drodze zatrzymywały nam czas Ona wić Ci będzie nić złotych obrączek i dobrze bo Ona jest wszystkim czym ja być nie umiem