Wybieram się do nikąd, Przez pustynie ludzkich dusz, Wraz z żałobną muzyką, Trzymając jedną z róż.
Niejednokrotnie zraniłaś mnie kolcem. Trwając obok, ciesząc kolorem. Czułam, że żyjesz, kusiłaś zapachem, Który znikł, jak wszystko… z czasem…
Wybieram się za horyzonty człowieczeństwa. Wraz ze spokojem w głębi jestestwa. Nie jednym nożem, wbitym w plecy. Przygasającym blaskiem źrenic.
A Ty kwiecie, coś mi światłem wiecznym była, Jeszcze spoczywasz na mym ręku. Lecz to tylko zaledwie chwila, Gdy rozsypię Twój proch w mym sercu .
Teraz wybieram tułaczkę, Bo skradłaś mi życie. Ilekroć rezygnuję, Żal uderza w potylice. I choć jesteś mi krzyżem… Który noszę co dnia w sobie. E36 – wieczny symbol na mym grobie…