wrzesień zakwili w sieni i drzewa znowu zostaną mi w rękach a dłonie owinięte liśćmi: najczulsze listy i lament deszczu biegnący motylim śladem wzdłuż ulic: jak hycel wiążący przestrzeń w echo kałuż
upadnie blask - obmyje stopy zimnym przypływem napiszę o smutku piątej stronie świata dokąd znika moja pamięć zmęczona w krzyku jak na papierowym statku cięższym ode mnie wołaniu przez śmierć burzę przepłynę - otworzę drzwi jesieni co na progu się rozsypie i zapalę lampę jak myśl o tobie