TROCHĘ TEMU W INTERCITY SOBIESKI
Wracały z kaszubskich plaż rodziny
Zielone szkoły single Ukraińcy i kolonie
Żeby wszyscy jeszcze nie stracili klimatu plaży
Kierownik nie włączył klimatyzacji
Na starcie godzinę opóźnienia
Duchota ciasnota znów sprzedają
Bilety bez miejscówek
Wiktoria jednak zaczęła się w Sopocie
Wsiadło ich dwunastu i nie apostołów
Po prostu kończyć wieczór kawalerski
Aż do samej Warszawy
I nawet nikt nie musiał przemieniać
Wodę w wino czy okowitę
Wódek mieli do smaku i koloru
Nasze fotele dokładnie w środku nich
Byli młodymi studentami biznesmenami
Jeszcze adwokatami i informatykami
Od przeprosili że albo się przyłączamy
Albo przyjdzie nam ich przeklnąć
Oburzenie więc wykrzykuje geriatria
My na razie przeglądamy się
Zielone szkoły przyłączyły by się
Nauczycielkom ślina leci a tu nie nie wypada
Bo co jak młodzież ma tęższe gardła
Tymczasem płyną w gardła toasty wiśniówką
Starcy i Ąłccy nasilają krzyk
Atmosfera biesiady i integracji wygasa
Lecz przychodzi odsiecz singielek z Krakowa
Same sobie leją tańczą i śpiewają
I wieczornicy mnie i Ciebie dostrzegają
Wow Stachurę czytam jaskrawość całą
Pijani ale nie tracą myśli i inteligencji
Wieczór kawalerski zmienia się
W rozmowę mistrzów o mistrzach
Milkną protestujący w rozdziwieniu warg zasłuchani
Wychodzi szydło z worka
Pijany nie przestaje być wiedzą i mądrością
Ni stąd ni skąd jesteśmy pożądaniem
Myślą ho ho ho ot nie byle kto
I nie byle kto z byle kim
Pławimy się w dyskusji i perrorowaniu
Polska w pigułce zaś zamarła w zasłuchaniu
A flaszki nie przestają pękać dzwoni szkło
My trzeźwi oni pijani radosny polski krąg
Żoładkowa żubrówka nawet wodę z cytryną
Ze sobą do popitki wzięli
Chlopcy z Warszawy i bogatych okolic
Nauczycielki mną oczarowane
Kawalerowie przedlużonego wieczoru Tobą
Ale dyskusja dyskusją co warta
Bez klasyków biesiadnej muzyki
Krakowianki zadbały na początek
Jak się masz kochanie na happy and
Bo Warszawą wszak zbliża się
Bolter rzęzi daj mi tę noc
Krawczyk o przyjacielu z którym
Trzeba dzielić się sypialnią
A jak sypialnią to i żoną
Kaja i Bregowić zachwalają
Siłę rodziny przez mocarstwowość teściowej
I zjawiskiwość biustu pani Mani
Wreszcie wszyscy idziemy w stronę słońca
Korowodem bo wszyscyśmy zintegrowani
Tańczą panie tańczą panowie
W wagonie na pokładzie Intercity do Wiednia
Ci którzy wzywali Policję
Interwncję odwołali bo przecież
Młodzi coraz bardziej pili pana młodego zdrowie
I poczuli wstyd że tak przykrość
Swoją zaangażowaną w sprzeciwie
Abstynencją młodemu człowiekowi sprawiali
Leje się z klimatyzacji żar
Z ciał kilkudziesięciu tańczących pot
Leje się ostatni toast
Padamy sobie wszyscy w ramiona
Wiwat wiwat niech żyje wolność
Niech żyje zabawa
Niech żyje Warszawa
Wiwat Wiedeń wiwat Sobieski
Kochamy się
Jesteśmy jednym narodem
Miłujemy pokój i biesiadę
Tak byliśmy tam i nie żałujemy
Dziękujemy Wam nasz kraju
I nasz piękny wesoły narodzie
Pociąg do podróży płonie w nas
Autor