wchodzi nocą do moich snów nieproszony, wkrada się do nich jak złodziej, zamaskowany, przerysowuje mi mózg na czworo, zapadam się w otchłań głęboką, czepiam się krawędzi snu kurczowo, Freddy gniecie mi palce buciorem, krzyk zalega w krtani ołowiem, wyskakuję z czeluści nocy z impetem, słońce na horyzoncie biegnie z odsieczą, Freddy nie zdążył ściąć mi głowy maczetą...