Menu
Gildia Pióra na Patronite

Kleszcz

W dzień słoneczny, gdzieś na łące,
Pod chmurami, za lasami
Rodzą się kleszczy tysiące,
Co się zwą pasożytami.

Małe, lekkie jak aksamit.
Miękkie jak te ptasie pióra.
Przesławne ukąszeniami
Pod napleta i naskóra.

Chitynowe pancerzyki,
Nogi jak u baletnicy.
Lubią łapać za kolczyki
I lgną się do potylicy.

Wypieszczą Cię odnóżami,
Jak kochanka pocałują.
Zasiadając pod stawami
Wnet na Tobie zaucztują.

I podrapią i ukąszą,
I ze śliną krew zmieszają,
I powoli z żył Twych sącząc
Powolniej się powiększają.

Nadymają się jak balon
Przytwierdzone gdzieś pod moszną.
Wypijając krwi Twej galon
W końcu u stóp Twoich spoczną.

I zostawi Cię kochanka,
Co przy Twoim była boku
Witając Cię o porankach
I żegnając w nocach mroku.

Niech nie smuci Cię rozstanie
Pod bielą konarów brzozy,
Bo przypomną Ci kochanie
Rącze krętki boreliozy.

Kiedy znudzi bycie samym
I gdy boli upływ czasu,
Rozstania zagoi rany
Powrót do letniego lasu.

I uściska Twoje lica
Rozkochana w Twojej limfie
Dojrzała, piękna samica
I zapomnisz tamtą nimfę.

I znów porwą ciało w tany
Te aparaty gębowe
I znów całkiem rozebrany
Poznasz dary odkleszczowe.

1084 wyświetlenia
9 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!