W czterdziestych latach nie mówiło się za wiele. Po polsku wcale, choć biel i czerwień ciągle znaczyły więcej niż życie. Nie myślano wtedy, że palce pianisty tak melodyjnie zagrają na czarnym spuście --
Trzaski pocisków wyznaczały tempo bicia serca. Umieranie nigdy nie było głośniejsze. Błyszczące w ogniu łzy krzyczały w kałuże krwi. Ciągle było za dużo losów dartych na strzępy.