Usiądź tu blisko mnie Nie dalej niż Twój oddech Muszę czuć go na policzku Przecież tęsknie…
Pozwól, skiń głową delikatnie A namaluje słowem pejzaż Moich i Twoich Prywatnych Szczęśliwych dni
Zamknij oczy Wdychaj ze mną zapach konwalii By kochać się w nich ze mną Kryjąc oczy przed zachodzącym słońcem Które kona na widnokręgiem By ogrzewać innych kochanków
Zacznij liczyć ziarenka piasku A ja powiem, że przestane Cie kochać Gdy usypiesz z nich pustynie Na której choćby moją krwią podlewana Urośnie najpiękniejsza róża
Kochaj się ze mną W tym, czym Bóg nas karmi W skrzydłach ptaków, źdźbłach trawy Kamieniach przydrożnych, liściach na drzewie Wietrze we włosach i kroplach deszczu