Menu
Gildia Pióra na Patronite

Amputacja serca.

Umyłeś ręce, nie ponosisz odpowiedzialności
Zakładasz fartuch szyty mymi snami.
Jeszcze narkoza- upajasz mnie winem,
Zapobiegawczo usta z ustami łączysz.

Skalpel!- słyszę, bo nie zadziałała narkoza.
Za mało pocałunków, zbyt lekkie oddechy.
Powieki lekko drżą, gdy srebro odbija się od lampy,
Nie odważę się nic powiedzieć.

To nawet nie boli, bo się uśmiechasz.
Rutynowa operacja, jak milion dziennie,
Gdy zamiast prawdy serwujesz mi kłamstwa.
Cicho przyznaję, że wierzę.

Leżę na stole między ciszą dębów,
Chciałyby pomóc, lecz same to przeżyły.
Znieczulasz raz, potem drugi i trzeci,
Dłonie rozcinają najciekawsze fragmenty.

Balansuję na krawędzi życia i marzeń,
Jakby nie chcąc być tam, ani tu.
Trzymasz mnie w objęciach i tulisz tak mocno,
Że krew przestaje płynąć w żyłach.

Ostatni oddech zanim zgaśnie światło,
Jeszcze raz spróbuj jak zastygają dłonie.
Przebierasz się, wychodzisz spokojnie,
Nie czekasz, czy znów się obudzę.

Nie przyszedłeś więcej.
Oddział już zamknięty.
Zamiast kardiologiem byłeś zwykłym idiotą,
Który amputował mi serce..

10 157 wyświetleń
80 tekstów
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!