Nocą, w ciszy objęciach szepczę w długich rozmowach. Wszczynam kłótnie w niemych monologach. Składam zażalenia. Błagam o wybaczenie.
Nie, ja nie wierzę. Nie, Boga nie ma.
Dokąd więc kieruję to wszystko, gdy obok nie trwa nikt?
Nocą, w ciszy objęciach za kurtyną niewidzialności czyjąś obecność wyczuwam. Nieznana jest mi wcale, lecz dziwnie znajoma. W księżyca blasku, dostrzegam rysy ciała w bujanym fotelu. Szczerze swe serce otwieram.
Jednak za dnia, serce to mam zamknięte. Tylko oczom zaślepionym pozwalam oglądać świat.
... ech, Madzia, Madzia... powiem Ci coś co wiele lat temu sam usłyszałem... "Ty nie musisz w niego wierzyć, nie dasz rady... bo nie wierzy się w coś, co się czuje całym sercem, czego serce jest pewne"...