twojego imienia pierwszych liter kilka padło serce me stanęło i strwożone srogo zbladło
otrzepując brzozę z dżdżu i kropel rosy znieruchomiałem wśrod liści były jak twoje włosy
różanym zachodom kładzionym na uliczkach dane było oglądać łzy na mych policzkach
dokąd udało się dziewczę z moim niechcianym serduszkiem tyś jak chleb dla serca a jam jest marnym okruszkiem
zalśniły gwiazdy i samoloty srebrnymi smugami przecinały śnieżne perełki zamieszane w wojny z chmurami
boli brak twojego głosu słodszego nad wszystkie obcasy depczące krakowskie przedmieścia a dźwięk to niezrównany przynajmniej tak myślałem mając wiosen jeszcze dwadzieścia