Tuż przed snem
Tuż przed zaśnięciem
Widziałem za oknem śnieżycę
Wokół migoczącej słabo świecy.
Słyszałem też jak świeca krzyczy.
Obraz wykrzywiły tłuste łzy.
Dłonie jak szpony żarły posłanie
A głowę rozsadzał tej świecy krzyk.
Z mojego bólu świeca zbudowała szaniec.
I zobaczyłem jak śnieżyca cichnie.
Znikają z sykiem zimne płaty śniegu.
Wilczy głód wiatru martwym cofa szykiem.
Mroki zebrały trupy cieni poległych.
Serce przestało wierzgać, a zaczęło płakać.
Świeca wzrastała z każdą daną kroplą,
A to zmniejszało ból od kłów hien świata.
Wtedy powieki zgasły rzęsą mokrą.
Tę chwilę, cokolwiek się dalej stanie,
Otulam troskliwie masą perłową
I razem z sercem składam mojej Pani,
Siebie składając mojemu Bogu.
Quid Quidem
42 214 wyświetleń
588 tekstów
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!