Trawa porastająca nasze twarze jest od wczoraj fioletowa do szarpiących ją ptaków wesołych uśmiechów szaleńca rdzawego idioty kurzący w oddechu mech wypluwający słoty a my sklejeni w dłonie między promykami słońca złorzeczymy sobie tak rzadko nie patrząc w oczy