Tak bardzo pragnęła tego uczucia, chciała poznać czym jest miłość. Tęskniła za tym każdego dnia. Każdego ranka, gdy otwierała oczy i zawsze, gdy zachodziło słońce. Wyobrażała sobie pocałunki pod rozgwieżdżonym niebem, spojrzenia przesyłane ukradkiem, splecione dłonie, szepty, objęcia…
A gdy miłość pojawiła się w jej życiu I stanęła na wyciągnięcie ręki- czar prysł. Zamiast wymarzonego księcia zobaczyła przeciętnego mężczyznę. Pocałunki, uściski zamieniły się w puste, nic nieznaczące gesty. Wyszeptane do ucha –kocham- nie budziło w niej namiętności.
Czy dlatego, że tak bardzo uwierzyła w marzenia? Czy może samotność, nie miłość, była tym czego pragnęła najbardziej…?