świadomie karmiłem się pozorami archipelagiem próżnych obietnic spragniony wyciszonej przestrzeni usypiałem gdy łódź dryfowała
słonce usychało nad Gwadalkiwirem gdy pytaniem zbudziłem gitary na brzegu zostały oczekiwania dusza i andaluzyjscy cyganie
w szkwale wyznań legły mury tajemnic nastrój ucichł zegar stąpał filozoficznie zmieniając godziny w sekundy
armady ołowianych chmur osnuły niebo pożegnaniem w butelkach pogłosy brzmień i krople krople krople spod powiek