stanęło ci w przełyku raczej nie kawałek tchu ani wątłe życie
bo jest słodkie z tą amoralną propozycją co mnie kusi niskich lotów niebem w którym byłoby mi niewygodnie jak na placwybawnej w dzieciństwie -huśtawce stopami zahaczać o ziemię
te niby zbawienne skrzydła nie podniosą mnie z garba a cherlawymi motylkami nie wykarmię żadnego z moich głodów którymi przecież jestem
szmaragdowe sny? jak również inne tanie bajki są nie na moją - pełną zaszycia - lewą kieszeń
tu nie smakuje tak bardzo nic jak zimne dłonie na krtani tak bardzo moje że nic nie chwytam - wszystko między palcami jest napisane
od stóp po ślady wycałowana cała twoja bosko cielska przestrzeń
a ty znowu językiem w gardle skazujesz mój kawałek nieznaczącej pikawy na tępe leczenie ze zdrowego rozsądku
i chcesz tą niby wilgocią nauczyć mnie odrobiny ciepła
- serce jak kamień w wodę kaczki po wodzie na odstrzał
już wolę zimą przy otwartym oknie zamykać się w zmęczone dniem - niewyżyte powieki
więc śpię tu wśród tych porozrywanych linii papilarnych i kawałka pachnącej szarym mydłem skóry nie ścieląc po tobie zamiarów
ledwo jeszcze ciepłe jak moje cztery pełne złudzeń promile wciąż zbyt nieudolnie daleko by mieć z głowy to pisanie
skoro nie mogę dotykać
więc czekam że wystygną wraz z poranną kawą
przyjdź jednak czasem wyczeszę ci z głowy ślady po moich dłoniach albo skróćmy się o to co właściwie
bo właściwie wszystko jest bez znaczenia gdy nie ma w nas śladów po których moglibyśmy gdziekolwiek wracać we własną przeszłość
patrzeć przed siebie i nie mieć już żadnego miejsca
boże mój w którego nie umiem uwierzyć zlituj się wtedy raz jeden tylko zaistnij mi i zabij wraz ze mną tę samotną pazerność
ciężką w tytoniowych płucach - drobinę chłodnego oddechu
nie pokazuj mi jednak piekła nie zasłużyłem by znowu pękać ze śmiechu
Wątła jest postać człowieka, którego nic nie syci. Powtarzamy rytuały, których nie trawimy, szukamy siebie w ociemniałych wnętrzach czekając aż palec Boży zapali światło...Sięgamy po to co najłatwiej po Nas spłynie i wywietrzeje nasza pustkę w głowie. Przemijamy z promilami innych ludzi, którzy są naszymi nieznanymi braćmi niedoli. Trudny ten świat...