Spojrzenia na huśtawce
Na jednym, ogromnym jak sen wieczny, drzewie,
Którego rozmach przypomina miasto chmur,
Miliony huśtawek kołysze się w powiewie,
Miliony gałęzi trzyma milionkrotny sznur.
Na każdym wahadle cały świat się śmieje,
Tańcząc w takt melodii dyrygentów dusz.
Ten obłok wszechrzeczy, płynący powoli,
Gdzieś w kącie listowia dwie gałązki splótł.
Dwa śmiechy ze łzami, bo czas czasem boli.
Zahuśtał pod nimi wiatru żaglem Bóg.
W tej chwili, jak pyłek splecionej nad mgłami
Kokardą gordyjską warkocza naszych dróg,
Gdy spałem przy Tobie, On spał razem z nami.
Wyjaśnił dlaczego tak szczęście dać mógł.
Bo wtedy jest dane, gdy dobra ma miarę,
I słowo z milczeniem otrzymało ślub.
Więc patrzę na Ciebie zamknięty oczami,
Jak śpiew patrzy czasem na ostatnią z nut
A Ty patrzysz na mnie, to wtedy On patrzy naszymi oczami!
Dokładnie tak, jak ja patrzyłbym, gdybym mógł.
Quid Quidem