słowem zasiałeś niepokój na jałowym gruncie nie tego oczekiwałam od twych delikatnych dłoni teraz skierowanych do innej jednakże nadal czuję ciepło od ciebie emanujące we mnie lęgnącym się strachem o nienarodzone jutro
i myślisz że wystarczy jedno anemiczne żegnaj puszczone na pastwę losu
nim nie nakarmisz mój drogi nieznajomy
mimo wszystko nie potrafię krzyknąć głośnego zostań
Mrużymy oczy, bo wiatr, który wypuściliśmy zawiał w inne żagle... nie znalazł w nas przystani. Czy to koniec? Już nie wróci? Kto wie?... Czasem nasza reakcja, albo jej brak zamyka pewne drzwi i nic na to nie poradzimy. Pozostaje mieć nadzieję na kolejną szansę... Bardzo ładny tekst. Pozdrawiam. :)