Miało mnie nie być, ale na chwilę się zjawiam by Was serdecznie przeprosić, bo właśnie Sangreal nieco zmieniłem. Tzn dokonałem korekty :) Myślę, że atrament aniołów ma większy sens niż błękitniejące pióro gołębicy :)) Pozdrawiam Was ciepło i dziękuję za obecność oraz zamyślenie. Wasz Adnachiel :)
Ależ czemu nie? Akurat Tobie nie sprawia to większych trudności:) Dzień mruka?:) Dobre, to chyba był międzynarodowy, bo ja wczoraj miałam podobnie, dzięki Bogu już minął! Zaintrygowałeś mnie tym "satysfakcjonującym argumentem", szkoda, że go nie znam, nie zawahałabym się go użyć;) Uśmiech to choroba zaraźliwa, także i ja dziękuję, dobrego dnia, M. :)
Ależ M., nie mogę za każdym razem napisać arcydzieła :) Wczoraj to akurat ja czułem się całkowicie oskubany. Jak na nielota przystało. I miałem dzień mruka :) To z kolei ma zbawienny wpływ na moich pracowników, którzy nagle wolą zająć się obowiązkami, a nie pielgrzymkami w moją stronę. Jestem tylko ja, kawa i pani Ela za drzwiami, która wie, by w taki dzień nie łączyć żadnych rozmów. Cerber to dobry pomysł, każdy powinien sobie go sprawić :) Hehe :) Nie trzeba mnie przekonywać, choć faktycznie istnieje pewien argument mnie satysfakcjonujący :) Zdradzić go jednak nie zamierzam, bo używasz go od czasu do czasu :)) Tak więc kłaniam się w podzięce za słowa uznania i uśmiech, który wyzwoliłaś przy mojej kawie nr 2 :)
Być może nie umiałam tego wyrazić tak wymownie jak Banitka, ale co widzę i czuję czytając takie wiersze to moje;) Tyle tu barw i emocji, a każda ma tysiąc odcieni... Szkoda, że nie przekonałam Autora o moim zauroczeniu, ale trudno czasem wyrazić podziw dla piękna, gdy życie kopie nas w kostki:)
No proszę, jaka piękna historia opowiedziana błękitnym atramentem! Nic dziwnego, że piszesz tak pięknie, skoro anielskie pióro zanurzasz w bożym kałamarzu. Poproszę więcej, każdego dnia!