rzeka rzeka uśpiona na jej łożu porzucone niczym śnieg moje ciało nie wygodne i odrętwiałe szesnastoletni kokon zewnętrzna osłona nicości
dzień za dniem miesiąc za miesiącem idą na dno ja uczepiona ich końca niczym wilgotny chleb tonę ja tonę a ty mi opowiadasz jak przyjemna jest kąpiel w samym środku lata
to jest moje życie takie jest moje życie tak samo jest każdej nocy inaczej o świcie szesnaście lat przebytych w innym ciele teraz znów w realia ojczyzny się wcielam
rzeka nie musi myśleć pochłania mądrości kiście bez żadnego zbędnego pozwolenia płynąc przez Polskę bez wytchnienia w morzu przystań na nią czeka z tej mądrej rzeki pić chcę już nie zwlekam nabieram wodę w dłonie w ustach językiem zgniatam rzeka choć mądra lecz brudna brudna od Polskich narzekań
dzień za dniem miesiąc za miesiącem idą na dno ja uczepiona ich końca niczym wilgotny chleb tonę ja tonę a ty mi opowiadasz jak przyjemna jest kąpiel w samym środku lata
to jest moje życie takie jest moje życie tak samo jest każdej nocy inaczej o świcie szesnaście lat przebytych w innym ciele teraz znów w realia ojczyzny się wcielam