Przepaść pod nami kroków niezdarnych, w ciemności, lecz oślepieni tchnień blaskiem. W prawo, być może lewo taki pytajnik, nieokiełznanej natury naszej.
Wyprostowani, bądź na kolanach, samotnie czy pod rękę na bakier ze stwórcą w dorosłych rozstajach przemierzamy piękną udrękę.
Ludźmi innymi malowani sercem wraz z nienawiścią, kroczymy wybrukowanymi ścieżkami licząc łaskawości korzyściom.
Tańczymy na linie której brak przeznaczenia. Rytm oddechu wyznacznikiem naszym, ktokolwiek - i tak będzie cierpiał, aż do zerwania liny, życie będziemy kochali.