Przegniłe powietrze zimne deszcze Przed południem opadająca gęsta mgła Rodzą we mnie sympatie dla Diabła
Mam sympatie dla Diabła Bo gdy Bóg poprosi mnie Na salony wiecznego szczęścia To On wstawi się za mną I poprosi dla mnie o wolność Lub przynajmniej spokój
Diabeł podpowiedział mi Że tam gdzie nie dotarli jeszcze bogowie i ich kapłani Są jeszcze istoty czyste Łąki umajone I miłość co nie rani
Gdyby nie diabelski ogień Czyż zakonnik Kopernik Ośmieliłby się zatrzymać słońce W jego szaleńczym pędzie Ku niebieskiemu zatraceniu
No i jeszcze Ona Powiedziała wiedząc czemu Że woli w sypialni Diabła Niżli po bożemu
Diabeł z raju zepchnion Więc On pierwiastek boski Czym potępiony i skazan na męki Gdy wyrzeknę ZA DIABŁA BOGU DZIĘKI