Przechadzając się zmęczonymi uliczkami rzeczywistości przygnieciony stertą życia i codzienności makijażem byłem daleki w mych myślach od zenitu radości gdym błędnym wzrokiem szare podziwiał pejzaże
Ileż to już lat po tym bruku ulicznym wędrowałem na każdym kamieniu znać odcisk mojej stopy i choć na przekór sobie tę architekturę zachwalałem ma dusza była z dala od pokory i kanonów cnoty
Zawsze wierzyłem, że istnieje inny jeszcze świat wznosiłem głowę ponad chmury kosztując błękit nieba jak poeta, co z myślami ulotnymi jest za pan brat bo w jego wierszach jest zawsze tak jak trzeba
Wiara czyni cuda a może to tylko przeznaczenie spacerując przez życie odnalazłem dziurę w murze i odkryłem przypadkiem cudownego ogrodu istnienie gdzie nie musisz codziennie skakać przez kałuże
Chciałbym ten ogród pielęgnować opierając się szarości Ucztę z kwiatów przygotować by posągiem stał się Miłości....