Poranek
podnoszę toksyczne powieki
wznoszę nad wyro
zgrzytając zębami
unoszę ciało
wczoraj zdeptane
ołowiane wypuszczam
ramiona
opóźniam chwile
choćby w szklance herbaty
wychodząc na przestrzeń
staję na głowie
by rozpogodzić
ten mokry poranek
zakładam
ciężkie kajdany
które kiedyś tam
w bólach wykułem
więc idę dzwoniąc po bruku
jak upiór zgarbiony
cienki i mocno szary
Autor
76 499 wyświetleń
1012 tekstów
16 obserwujących
Dodaj odpowiedź 14 March 2016, 11:00
0 Mimo ciężkiego poranka wiersz dośc lekki w odbiorze i zrozumiały . Są takie dni w tygodniu.. jak w piosence .tak mi się jakoś skojarzyło.. pozdrowionka RozaR :)
Odpowiedź 13 March 2016, 23:18
0 Cris - jak czytam ponownie - to mam uznanie do siebie jak usprawiedliwiłem z polotem swe lenistwo :-)
Odpowiedź