podchodź tak by nie spłoszyć jest jak niekończąca się książka pod skórą której naznaczone poruszenie delikatnie dotykaj by ją otwierać
czytaj
czasem jest kwiatem którego płatki przywierają słodyczą do wilgotnej skóry innym razem zapachem piasku i dzikością słońca które zachodzi
chciałaby byś nie wypuszczał jej z rąk wyraźnie kreśląc kształtne floresy rozbierz więc z lęku roznieć w niej żar nieokiełznaną kaskadą niech poleją się dreszcze szyję całuj niech mży jeszcze nim obejmiesz snem uwiedź