pękły krucho
czarne flakony
spłynęły ciepło
po pustych wnętrzach
tak łatwo wypełniły
rozchylone źrenice
wpatrzone
w zamglone szyby
spróchniałych ram
rozpałdy się ranem
wpuszczając przestrzeń
szarego nieba
ciężko opadło
tocząc się podłogą
otuliło
zimne stopy
i wpłynęło
do środka