Nie zauważali jego cierpienia w popielniczce pełnej pokurczonych niedopałków w zawiesinie tytoniowego dymu powlekającego świat odcięty brunatnymi zasłonami
Nie brud malował mu paznokcie na żółto brunatnymi słowami to schizofrenia odciskała piętno łapczywie palonymi skrętami
Pamiętam jak malował obrazy kleił w dłoniach wiersze chleb smarował prozą surrealistycznie patrzył z przejęciem
Kiedy odszedł ludzie mówili dobrze bo męczył się w swojej chorobie został po nim pies uśpiony dla świętego spokoju