Nie wytykałaś moich wad nawet przez chwilę choć wiedziałaś, że mam ich tak wiele… pokochałaś mnie takiego, jakim byłem moją skromność, nieśmiałość i oczu zieleń…
W miejscu, gdzie stała kiedyś stara kuźnia znaczyliśmy ścieżki swoimi krokami… snując marzenia o wspólnych podróżach tych tutaj i tych przyszłych gdzieś między gwiazdami…
Mimo, że byłem tylko słabym człowiekiem dawałaś mi wiarę w lepsze, bo wspólne życie… mówiłaś, że szczęście między palcami nam ucieknie jeśli nie spróbujemy je mocno dłońmi uchwycić…
Dzisiaj już ciebie nie ma,…ale wiem, że jesteś gdzieś na dalekim niebie zostało wspomnienie, kilka wierszy, ścieżek razem wydeptanych i ten grób…gdzie tylko duszą mogę dziś spotykać ciebie i te gwiazdy…i ja…w szponach sieci… zabłąkany…
Dziękuję Wam Miłe Panie za budujące opinie...słowa piękne jak płatki róż w rozkwicie...i uśmiech obsypywanej nimi ulubienicy... Małgosiu...wiem...pamiętam...:)
Och Gerardzie, jak zwykle wzruszam się czytając Twoje słowa. Zwłaszcza ostatnia strofa jest szczególnie bliska mojemu sercu, zapewne wiesz dlaczego, jeśli pamiętasz moje opowiadania. Pozdrawiam serdecznie.