niedawne marzenia, iskrą nadziei się skrzące teraźniejszość z pogardą unicestwia okrutnie i myśli złowieszczych gardła niemo ryczące mocno kalecząc duszę, oznajmiają to butnie.
uschłe drzewa nadziei, nie sięgną już dotykiem nieba strzeliste ich wierzchołki tkwią w poddańczym ukłonie… lecz gdy doczesność tak rani, z kolan wstać jest trzeba zanim przyjdzie mi znaleźć się tam… po drugiej stronie.