Październik
Nie wiem, co w tym zdjęciu piękniejsze?
Jednak opowiadam się za niebem.
Tak zresztą powinno być.
Niebo powinno okazać się ostatecznością.
Wieczną ostatecznością cudowną.
A Eden w nim będzie cudny, jak mi ukazał się
Październikowy świerk w peruce z bluszczu.
Owoce z rajskiego ogrodu,
Niech będą miały skórkę i miąższ,
W odcieniach miłości:
Fuksjowe zatem niech będą,
Z jarzębiny niech będą serca i płaszcza.
Z pęcherznic niech będą wybroczyn
I podpalane fioletami,
Październikowych płomieni ogniska,
Z krwistych szczap modrzewia.
Ach rozindorzył się październik.
Gulgota czerwonymi koralami bluszczu.
Jeszcze wbrew, na przekór, pokrył się,
Niby rybią tęczową jakowąś bajkową łuską,
A to jak struny mandoliny szarpane dłońmi wiatru,
Kolorowe kwiaty grochów i wyk,
Nic sobie nie robią z czasu,
Drwią radośnie z przemijania i zasad śmierci.
Autor