Nie cieszą mnie już słońca promienie, od dnia gdy mój Pies wydał ostatnie tchnienie. Właśnie z nim związane było prawie każde moje marzenie. W moim sercu ma on swoje głębokie korzenie.
Był kimś więcej niż tylko zwierzem, był nauczycielem, najlepszym przyjacielem. Oddał bym bardzo wiele, by znów go zobaczyć, tęsknie za nim szczerze.
Ulgi w swych cierpieniach zaznał, przestało go już boleć, sen go ogarniał. Na rękach mych marniał, oddech spokojniejszy, szczęścia przez chwile znów zaznał.
Zasnął na zawsze, lecz mi nie było lżej, łzy płynęły strumieniami, czułem że i mnie jest coraz mniej. Razem z nim umarło też coś we mnie, Mówiąc świat już nigdy nie będzie taki sam, nie ściemnię.
Lecz trzeba żyć dalej, taka była jego nauka, Chcąc go spotkać, we wspomnieniach szukam. Oczami wyobraźni widzę mego druha, Ciemność nie jest już głucha, Słysze jego szczek gdy się wsłucham, Znów się spotyka, moja i jego dusza.
Sama niedawno miałam podobny problem... jednak więcej szczęśćia... w ostataniej chwili uratowałam ...mojego psa, chociaż sznse były...żadne... Więc może wszystko w rękach....Tego tam....na górze?