Na krawędzi nocy i dnia... Gdy dzień zaczyna już swój rytm... Do parku który tak znam, Uchylone żelazne drzwi… Po drodze w mej codzienności, Za progiem stalowej bramy... Szukam zapachu tego wiersza Co zmysły w duszy go zachowały... I z mrokiem ukrytym w alejkach Majaczą znajome kształty… I szumią niepokojone drzewa Zdziwieniem, że ktoś , je zobaczył… A one już takie nagie, Gałęzie nie sięgną do ziemi... Tam leży zgubione ubranie Barwione barwami jesieni… Pachnące lekkim wietrzykiem… Wilgocią przed wschodem słońca… I jeszcze takim zapachem… Co czule w dusze się wtrąca… Szumi jeszcze fontanna... Jakąś miłosną piosenkę... Może natchniona czułością Za dnia widzianym płomieniem… Stoi drewniana ławka… Ostygła w tych chłodach nocy, Pamięta wciąż czułe słowa... Gorących serc w miłosnej władzy… Ta magia mrocznego wciąż parku Krąży ciągle w pamięci... A życie wraz z dniem już pędzi I dudni biegnąc do celu ... I dnia następnego doznania... Znów na krawędzi dnia z nocą Pragnie namiętnego spotkania…
Bardzo ładne, ale żeby nie było tak smutno, a wręcz ponurasto, to wrzucę Ci taką polską podróbę "Trzęsącego się Stefka" :P http://www.youtube.com/watch?v=dJY8yJaejHI Miłego podwieczorku. :)
Patrzyłam Twoimi słowami wiersza na park i dostrzegłam pośród barw jesieni smutek lub tęsknotę za czymś co odeszło ,a tak bardzo chciałoby się odnaleźc chocby ślad?..piękny wiersz Iwonko-pozdrawiam serdecznie:)