Na małej sali w szpitalu , Jesienne promienie otulały Twoją twarz. Twarz , na której nie było grymasu cierpienia , Lecz błogi spokój. Twoje ciało przybrało bezkształtną formę. Formę , której nie można przyrównać niczemu. Z każdym dniem ubywało Cię coraz bardziej. Bardziej , niż kiedykolwiek. Na małej sali panowała grobowa cisza. Cisza , która pozostanie z Tobą na wieki.