na cmentarz dla bezdomnych świt przychodzi bez oczu wiatr nie szarpie gałązek drzew tylko ich truchła ucięte i rzucone na bok jak mszalne dzwonki stłumione ręką
tabliczki wiszą choć nikt nie czyta on zamarzł na przystanku ona przy oknie życia prosząc o niemowlę którego nigdy nie miała
ciemne drewniane krzyże ustawione w szeregu ponad suchą trawą niektóre przekrzywione odchylone od śpiących wyrywające się ze szpaleru bladych powiek
ciszę przerywa dźwięk kopania kolejnego dołu świszczący oddech grabarza czerpiącego wodę z przerdzewiałego kranu ziemia tutaj twarda i trudno choćby o ślad do nieba
Giulietko, dla mnie poezja wciąż jest przepaścią, ale jak mam runąć na łeb, szyję, to pisząc o tym, o czym chcę pisać. Tego się trzymam. :) Oczywiście, że herbatka. Cytaty mogą od lat nie domagać, ale legenda o czajniku wciąż bucha nowością xdddd
Przemawiasz szeptem tych ludzi zapomnianych, wyrzuconych na margines nie tylko świata, ale cmentarza. To wielki talent budzić wrażliwość w człowieku, Ty Kamilu opanowałeś go do perfekcji. Herbatka?;)