Na błękitne oko pada biały puch, Promienie słońca przebijają się przez chmury, Muskając szare włosy. Uśmiechasz się do nas, Pogodnym zerkasz okiem.
Nie dosięgną Ciebie już nasze śpiewy, Nie przełamiesz opłatka z rodziną. Choinka stoi w pokoju przybrana Nie Twoimi rękoma. To żona nie doczekawszy się Twojego działania Na kolejnych gałązkach, niczym kamienie, Wieszała kolejne łzy. Piękny to widok, Wasza choinka, Choć ziejący samotnością i smutkiem.
Pozostaje nadzieja, że po drugiej stronie Na gałęziach rozwieszasz miłość, Okalając łańcuchem będącym zapowiedzią Wspólnych chwil znów razem spędzonych.