Moja poezja jest bezradna
wobec Twojego bólu -
jest większy niż innych stu.
Metafory w palcach
oplatają szyję ,
w usta wciskają słowa
przekonując iż jestem
potokiem słów szukającym
ujścia-studnią nawiedzonych
co powtarzają bzdurne winy
nakazując - stać , leżeć , mówić , biec
być dla ludzi czy zwierząt,
zazdrościć barwy krzywoustym.
Moja poezja oddycha płytko
jej białe kości w ścianie umieszczone,
wbijam w nią gwoździe
wieszam obrazy ze słów ,
których nie chcą oglądać Oni.
Zeskrobują tynk wydłubują spod niego
szkielety zielonych ptaków-
zlatywały się do ręki:
głodowały i wierne trwały...
Moja poezja jest jak myśl skazańca
- twój pocałunek
jest jak chwilowy pobyt w niebie
nawet gdybym potem za karę
miał trafić do piekła
Nawet kiedy głos zamiera to
myśli się szukają,
czas liczy zadane rany
by potomni sprawiedliwości świadectwo dali.