Moja dusza mknie chmurą przejrzystego morza - stęsknionym pragnieniem w nieznane ramiona. Wabiona szeptem słońca, niby ranna zorza Stubarwna, dniem dotknięta - opada zemdlona.
Moja dusza zna nocy - hetmanki przestrzenie - strojna w płaszcz ciszy, w gwieździstej koronie, Samotna królowa - wtulona w znużenie, W blask księżycowy - wierne wyciąga dłonie.
Lecz wnet przenika - trucizna - obłok mój biały Mieniąc go w dym gniewnej i zgubnej rozpaczy, W takt burzy ciśnie gromy dym oszalały,
A każdy z nich krwią zbrodni biel duszy zaznaczy. Cóż ma więc począć mych niebios pielgrzym stroskany, Gdy zamiast złotych nadziei - marzeń kurhany?