Młodość
Młodość
Ulubienica wolności
Czyż to nie ta pierwsza dama rewolucjonistów
Czyż to nie ta wzniosła i piękna Wenus ze slumsów
Tak oto ona
To te porwane ubrania i przepalone płuca
To zapas głupoty
schowany gdzieś na czarną godzinę
Pudełko wypalonych zapałek
z których przecież można zbudować nowy świat
Zrywanie granic
tylko po to by dowiedzieć się gdzie były
Wierne przyrzeczenia najbardziej łatwopalnych serc
Zapisane na drewnianych tabliczkach
Schowane w dębowej szufladzie
Przegryzione wargi
I te hektolitry łez
Wypite jednym haustem
Przez dobrego przyjaciela
To również miłość
Zapisana na kartkach mdłych romansów
Na listach
Od jakże pięknego królewicza
Które niestety nie dały rady dojść
Bo piękna królewna zmieniła adres
To radość z zachodów słońca
I ból głowy o poranku
To umiłowanie snów
I nienawiść powrotu
To ostatecznie wiara
Że przecież wszystko będzie dobrze
Że daliśmy z siebie całą naszą siłę
Że ustaliliśmy nowy typ świata
Że zmieniliśmy choć odrobinę
I że to przecież nie nasza wina
Że nie wyszło tak jak zaplanowaliśmy
W końcu
przecież nie mamy wpływu na przypadki
skąd mieliśmy wiedzieć
że to co robimy jest złe
Jesteśmy przecież tacy młodzi
Jak mogliśmy nie zauważyć tylu błędów
Skąd mogliśmy wiedzieć
Że nie wypada innym mówić zbyt wiele
Skąd mieliśmy wiedzieć
Że to tak może boleć
Przecież jesteśmy wszyscy tacy młodzi
Nie warto się przecież przejmować
Nieważne są łzy
Liczy się przecież śmiech
Carpe diem
Do czego nam potrzebne kazania na górach
Do czego nam stronice książek
Jak nie do tego słodkiego ognia
Naszych otwartych serc
Nie będziemy przecież słuchać cudzych słów
Przecież to od nas zależy cudowność tego świata
To my mamy wyznaczać nowe hasła
Czyż to nie oczywiste
Przecież jesteśmy tacy młodzi
i kto nas może winić
za utracony raj
Skoro byliśmy tacy młodzi
piękni
wolni
Autor