Mlekiem miłości wykarmiłaś mnie, Matko. Ofiarowałaś czas, by świat nie był klatką. Od stóp do głowy uczuciem obdarzyłaś. Przed mrokiem oczy me zasłoniłaś.
Dziś widzę zmarszczki, które masz po mnie. Cierpię, gdy patrzę na Twe spracowane dłonie. Oczy zmartwione wybiegające w przyszłość. Stopy, a śladami ich miłość.
Dostrzegam coś jeszcze - ogromne ciepło. To własnie ciepło przez lata nie skrzepło. Wciąż szepczesz do ucha słowa otuchy. Na szachownicy życia, wskazujesz mi ruchy.
Ty kapitanem, gdy statek tonie. Najsłodszym cymesem, gdy łzy ronie. Mamo co robić, gdy tato pije? Znów świeży powiew, gdy świat mój gnije.
Kocham Cię Mamo - trywialne słowa. Kocham, bo miłość to najpiękniejsza mowa. Matczyny obraz, niezapomniany. Cóż przy nim znaczą salonowe damy...