miliardy płonących zapałek oddechów walczącej i uzupełniającej się jedności żyć to falować w sieci skradającego się przeznaczenia
na powierzchni rozkwitają zroszone lustra strzępy kołyski echa nabierają do ust wody wypełnionej tajemnicą ciszy pomiędzy błyskiem a początkiem
czy idę szybciej czy wolniej - ty biegniesz za mną lub zbliżasz się z innej strony uciekam przed snem stojąc w miejscu
dziś tańcząc meandrujemy w przeciwnych kierunkach pomiedzy nami jedna warstwa skóry
ogarnięty lękiem przed otwartą przestrzenią czasu w pajęczynie na maszcie okrętu widma pragnę obrać słońce i połknąć pestkę niepodzielnej czerni twoich migdałowych źrenic