Małgorzata to kryzys, na który nie ma lekarstwa. Po diagnozie odsyłają takich do domu, żeby mogli zapomnieć po co przyszli. Dla potrzeby rozpoznają w sobie kolejne stadium, nie potrafiąc zapanować nad ogólną dysproporcją.
W odcinkach nie ma nieskończoności, ale zawsze jest ten moment, kiedy masz nadzieję, że może jednak jest cień. Pod oczami. Z niewyspania. Kofeina dzień w dzień urabia się po łokcie.